Etap 1: Seattle – Vancouver. Start podróży przez Kanadę i USA. Bez planu, przez parki narodowe, wzdłuż Gór Skalistych.
To miała być podróż inna niż wszystkie – bez sztywnego planu i napiętego grafiku, z dużą swobodą czasową i przestrzenną. Zarezerwowaliśmy jedynie kilka noclegów, a trasę zaznaczyliśmy na mapie bardzo orientacyjnie. Mieliśmy tylko jedno założenie: ruszamy na północ, a potem kierujemy się na południe – przez najpiękniejsze parki narodowe Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Pierwszym etapem był road trip z Seattle do Vancouver – spokojny wstęp do naszej przygody, zanim ruszymy w góry, przez przełęcze i dziką przyrodę.
Ten wpis otwiera całą serię relacji z naszej drogi wzdłuż Gór Skalistych – pełnej spektakularnych widoków, malowniczych tras i miejsc, które naprawdę zapierają dech. W kolejnych artykułach znajdziesz szczegółowe opisy odwiedzanych parków, przejazdów oraz praktyczne wskazówki pomocne na każdym etapie podróży.
Spis treści
Nasza podróż zaczęła się w Krakowie – przez Frankfurt dotarliśmy do Seattle, gdzie odebraliśmy auto i ruszyliśmy w stronę Kanady. To był pierwszy krok w wymarzonej podróży wzdłuż Gór Skalistych.
Seattle – punkt startowy podróży po parkach narodowych
W Seattle wylądowaliśmy późnym popołudniem – wystarczająco wcześnie, by odebrać samochód z wypożyczalni i przygotować się do drogi, ale zbyt późno, by planować zwiedzanie. Tym razem nie było miejsca na miasto – Seattle stało się dla nas tylko punktem startowym. Miejscem, z którego zaczynają się wielkie podróże.
Seattle to miasto z charakterem – położone między wodą a górami, z jednej strony otoczone zatoką Puget, z drugiej pasmem Gór Kaskadowych. Kojarzy się przede wszystkim z futurystyczną wieżą Space Needle, która została zbudowana na Expo ’62 i do dziś pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta.
W centrum tętni życiem Pike Place Market – jeden z najstarszych targów w USA, gdzie można zobaczyć pokazy żonglowania rybami, kupić świeże kwiaty i posłuchać ulicznych muzyków. To właśnie tutaj, w 1971 roku, powstała pierwsza kawiarnia Starbucks – dziś traktowana niemal jak punkt pielgrzymek dla fanów kawy.
Nieco dalej wzdłuż nabrzeża rozciąga się historyczny Pier 56 – kiedyś port pasażerski i punkt wypraw na Alaskę, dziś zrewitalizowany fragment miejskiego waterfrontu z restauracjami i industrialnym klimatem. Warto tu zajrzeć choć na chwilę, choć przejazdem.

Seattle to także miejsce narodzin muzyki grunge – tu zaczynali Nirvana, Pearl Jam i Soundgarden. Ale choć to miasto pełne klimatu i historii, tym razem nie było naszym celem.
Skąd ruszyć w trasę? Postawiliśmy na Seattle
Dlaczego Seattle? Bo tu najłatwiej wypożyczyć auto z opcją wjazdu do Kanady – bez formalności i wysokich dopłat. W Vancouver wybór był mniejszy, ceny wyższe, a procedury bardziej skomplikowane. Dodatkowo planowaliśmy zwrot auta w Los Angeles, więc amerykańska wypożyczalnia była po prostu wygodniejsza. Seattle dało nam swobodę i elastyczność, których potrzebowaliśmy na start tej trasy.
💡Wskazówka podróżna
Seattle to dobre miejsce na start road tripu – nie tylko ze względu na połączenia lotnicze, ale i łatwość wynajmu samochodu z możliwością wjazdu do Kanady. Większość wypożyczalni w Seattle (np. Budget, Alamo, Hertz) pozwala na przekroczenie granicy z Kanadą bez dodatkowych formalności – wystarczy zaznaczyć to przy rezerwacji.
Pierwsza prosta/ Seattle – Vancouver road trip
Trasa z Seattle do Vancouver liczy około 230 kilometrów i zajmuje nieco ponad 2,5 godziny jazdy autostradą I-5. Po stronie kanadyjskiej płynnie przechodzi w Highway 99, znaną też jako Pacific Highway. Nie jest to trasa jak z pocztówki. To spokojna, szeroka droga bez spektakularnych widoków.

Granicę przekraczaliśmy w punkcie Peace Arch – jednym z bardziej uczęszczanych przejść na tej trasie. Na szczęście wszystko poszło sprawnie: kilka pytań, szybka kontrola i mogliśmy jechać dalej. Całość trwała mniej niż 10 minut, a sam proces był zaskakująco bezproblemowy.
📌 Uwaga praktyczna:
Peace Arch to dobre miejsce na przekroczenie granicy, ale warto unikać godzin szczytu – największy ruch tworzy się popołudniami i w weekendy. Najlepszy czas na przejazd? Wczesny poranek albo późny wieczór.
Pierwsza przygoda – pierwsza guma
Zaledwie kilkaset metrów po przekroczeniu granicy mieliśmy pierwszy, zupełnie nieplanowany przystanek. Złapaliśmy gumę – przy leśnym odcinku prawie pustej drogi. Zaczynało się już ściemniać, a do celu było jeszcze sporo kilometrów. Na szczęście mieliśmy zapasowe koło, odrobinę zapału i… brak wyboru.
Cała akcja trwała może kwadrans – szybka wymiana, głęboki oddech i ruszyliśmy dalej. Może nie tak wyobrażaliśmy sobie pierwszy dzień podróży, ale potraktowaliśmy to jako znak: będzie ciekawie, na pewno nie nudno.
📌 Uwaga praktyczna:
Sprawdź stan opon przed odebraniem samochodu – my tego niestety nie zrobiliśmy i sporo nas to kosztowało. Nie tylko nerwów, ale o tym w kolejnych relacjach z podróży. Upewnij się też, że wypożyczony samochód ma pełnowymiarowe koło zapasowe – w wielu modelach w USA go nie ma.
Vancouver – początek kanadyjskiej przygody
Po szybkiej wymianie koła ruszyliśmy w stronę Vancouver – miasta, które od początku miało być jednym z ważniejszych przystanków na naszej trasie. Dotarliśmy tam późnym wieczorem i zatrzymaliśmy się u rodziny, w spokojnej dzielnicy otoczonej zielenią. Las, cisza, obiecane sushi i ta wyjątkowa myśl: to już naprawdę się zaczęło.
Choć ten dzień nie obfitował w atrakcje – no, może poza niespodziewaną gumą – dał nam coś ważniejszego: poczucie wolności, które miało nam towarzyszyć przez całą dalszą drogę.
💡Wskazówka podróżna
Nie planuj pierwszego dnia zbyt ambitnie – jet lag, odbiór auta i przekroczenie granicy mogą zająć więcej czasu niż się wydaje.

Co dalej?
W Vancouver zatrzymaliśmy się na cztery dni – to był czas na spokojny oddech po podróży, oswojenie jet lagu, spacery po Stanley Park, rejs po False Creek i poranny zachwyt nad Horseshoe Bay. To miasto wprowadziło nas w kanadyjski rytm: zielono, szeroko i z widokiem na góry.
To właśnie tutaj na dobre rozpoczęła się nasza podróż przez parki narodowe Kanady i USA – road trip, który miał nas poprowadzić przez tysiące kilometrów, górskie przełęcze, jeziora i miejsca, które zostaną w pamięci na zawsze.



